sobota, 30 maja 2015

Eveline 8 w 1 - skoncentrowane serum do rzęs

Na produkty typu milion w jednym patrzę ze sporym dystansem. Mnóstwo obietnic, a żadna nie spełniona. Lepiej skupić się na jednej, a ją spełnić, czyż nie? Ja wiem, że to chwyt marketingowy, ale wiele osób już się na to nie nabiera, a bynajmniej osoby, które świadomie podchodzą do zakupów i pielęgnacji. Czy było tak też w przypadku produktu służącego wzmocnieniu rzęs? 


Opis producenta:

Innowacyjny produkt, który łączy w sobie właściwości serum odbudowującego, aktywatora wzrostu rzęs oraz bazy pod tusz. Intensywna pielęgnacja osłabionych i łamliwych rzęs. Serum działa w 8 obszarach, widocznie wzmacniając i poprawiając kondycję rzęs. Luxury of youth to składnik bogaty w drogocenny olejek arganowy działający w synergii z kwasem hialuronowym. Wnika w strukturę włosków i stymuluje ich wzrost, podwajając optycznie objętość rzęs. Skutecznie regeneruje, odżywia i zagęszcza rzęsy. D- panthenol wzmacnia rzęsy od nasady aż po same końce. Regularne stosowanie serum sprawia, że rzęsy stają się wyraźnie gęstsze, dłuższe, mocniejsze i mniej podatne na wypadanie. Zastosuj, gdy twoje rzęsy są osłabione, łamliwe, bez połysku, krótkie, cienkie, wyblakłe, wypadające, wolno rosnące.

Skład:

Skład: Aqua (Water), Paraffin Wax, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Carnauba Wax, Stearic Acid, Bis-PEG-12 Dimethicone Beeswax, Propylene Glycol, Triethanolamine, Glyceryl Dibehenate, Tribehenin, Glyceryl Behenate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Hyaluronic Acid, Hydroxyethylcellulose, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Hydrolyzed Soy, Protein, DMDM Hydantoin, Argania Spinosa Kernel Oil, Panthenol, EDTA.


Produktu używałam na pół z Kamilą. Głównie z tego względu, że stosuję olejek rycynowy na rzęsy, dlatego ciężko byłoby mi zweryfikować jego ewentualny pozytywny wpływ. Kamila niestety nie zauważyła żadnej spełnionej obietnicy producenta. Wręcz była zła, że nałożony na noc produkt sprawiał, że rano budziła się ze sztywnymi rzęsami, które były powyginane we wszystkie strony. Biała konsystencja przypomina raczej bazę pod mascarę niż produkt pielęgnacyjny, dlatego postanowiłam go sprawdzić w tym kierunku. I o dziwo, sprawdziła się. Odżywka nałożona pod tusz sprawia, że rzęsy wydają się minimalnie grubsze i nieco bardziej wydłużone niż przy efekcie bez niej. Mascara ładnie pokrywa rzęsy, nie widać białych prześwitów. I myślę, że przeznaczenie tego produktu powinno być właśnie takie. W pielęgnacji rzęs wolę jednak sięgać po naturalne oleje. Jako odżywka, jesteśmy na nie. Jednak jako baza- jak najbardziej. :)


Produkt otrzymałam w ramach współpracy, 
jednak nie miało to żadnego wpływu na naszą ocenę

piątek, 29 maja 2015

Eveline Laser Precision Tonik Micelarny

Cześć. Dziś recenzja produktu, którego gościnnie używała Ania. Mam zapas produktów do twarzy, więc stwierdziłam, że miło będzie, jeśli ktoś mi pomoże z ich zużywaniem i tą osobą była Ania. Ja też użyłam go kilka razy, dlatego również wtrącę swoje trzy grosze. Zapraszam do lektury :)


Opis producenta

Bezalkoholowy tonik micelarny.

Acacia Collagen + Algi Laminaria + PhytoCell Tec™

1. Długotrwale nawilża i wygładza skórę
2. Idealnie tonizuje i odświeża
3. Doskonale napina i ujędrnia

Do cery dojrzałej, również wrażliwej

Bez parabenów

Innowacyjna formuła micelarnego toniku bezalkoholowego oparta jest na kwasie hialuronowym, działającym w synergii z kolagenem akacjowym i algami laminaria oraz PhytoCell Tec™ - roślinnymi komórkami macierzystymi. Preparat skutecznie tonizuje i odświeża skórę. Przywraca prawidłowy poziom nawilżenia i utrzymuje go przez wiele godzin, wiążąc wodę i zapobiegając jej utracie z naskórka. Intensywnie wygładza i ujędrnia.

Bogata receptura:

Micele – skutecznie usuwają zanieczyszczenia i makijaż z powierzchni skóry.

bioHYALURON COMPLEX™ – doskonale nawilża, wygładza i uelastycznia skórę, pozostawiając ją wyjątkowo miękką i dogłębnie nawilżoną.

Acacia Collagen - Kolagen akacjowy -innowacyjny składnik aktywny, który uzupełnia niedobory naturalnego kolagenu i przyspiesza jego produkcję w skórze. Posiada doskonałe właściwości nawilżające, ujędrniające i napinające.
Algi laminaria – sole mineralne zawarte w algach posiadają właściwości rewitalizujące i nawilżające oraz wzmacniają strukturę skóry, czyniąc ja sprężystą i jędrną.
PhytoCellTec™ – roślinne komórki macierzyste poprawiają witalność i żywotność komórek skóry oraz pomagają zachować młody wygląd.

Skład:


Jeśli chodzi o działanie produktu, Ania nie zauważyła nic szczególnego, podobnie i ja. Używałyśmy toniku do tonizowania skóry rano i wieczorem- do zmycia makijażu. Nie wyróżnia się niczym szczególnym, a powinien jak na cenę prawie 19 zł. Ot, zwyczajny tonik/płyn micelarny, choć w tej drugiej roli sprawdza się nieco gorzej, bo nie do końca radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Jest bezzapachowy, nie podrażnia cery. Nie zauważyłyśmy po nim wysypu niedoskonałości czy jakichś efektów ubocznych. Ale na pewno nie ujędrnił naszej skóry :) Obietnice producenta są nieco na wyrost. Za to koniecznie muszę się przyczepić do opakowania. Na początku myślałyśmy, że to fajne rozwiązanie, jednak po kilku razach pompka zaczęła szwankować i niestety, nie jest możliwy transport produktu w pozycji innej niż pionowej, leje się z wieczka niemiłosiernie. Podsumowując naszą opinię, tonik nie jest zły, jednak nie wyróżnia się niczym szczególnym w swym działaniu od produktów tańszych nawet o połowę. Taki przeciętniak.


Produkt otrzymałam w ramach współpracy, 
jednak nie miało to żadnego wpływu na naszą ocenę.

wtorek, 26 maja 2015

Kokosowy poniedziałek

Korzystając z wolnej chwili, chciałam Wam dziś napisać o małym eksperymencie, który zafundowałam moim włosom. Czytelniczki z pewnością zdążyły zauważyć, że lubię kombinować i często wychodzi mi to na dobre. Wczorajszy dzień dla włosów również jest związany z małym dziwactwem. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co zrobiłam moim włosom- zapraszam. Choć po tytule zapewne się domyślacie... :)


Główny bohater dzisiejszego dnia to olej kokosowy. Zdziwione? :) Od dawna chodziła za mną chęć wypróbowania tego oleju. Głównie z ciekawości, czy się sprawdzi, czy nie. Choć to, że się sprawdzi było mało prawdopodobne ze względu na jego właściwości, a właściwości moich włosów, które- drogą dedukcji- zaliczyłam, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, do tych o wysokiej 
porowatości. A wszelakie prawidła mówią, że taki olej przyprawi wysokoporowatki o puch.


Olej trzymałam na włosach około trzech godzin. Pół godziny przed jego zmyciem wtarłam w skalp podgrzany (doczytałam etykietę :) ) olejek łopianowy. Włosy umyłam szamponem Radical, który mimo oczyszczającego składu nie jest dla włosów bardzo inwazyjny, oczyszcza je dokładnie, ale zachowując przy tym granice delikatności. Po akcie oczyszczania przyszedł czas na nawilżanie i odżywienie- w tym celu na kolejne pół godziny nałożyłam Kallosa Aloe. Po upłynięciu założonego czasu zmyłam maskę, a włosy wysuszyłam chłodnym nawiewem.


























Cóż, obawiałam się najgorszego, ale moje obawy okazały się zupełnie nieuzasadnione. Włosy zareagowały tak, jak sobie tego życzyłam. Były gładkie i miękkie, bez śladu puchu, choć muszę zaznaczyć, że nie przejawiają tendencji do tegoż zjawiska. Teraz będę się głowić, dlaczego tak się stało, że włosy wysokoporowate zareagowały pozytywnie na olej wnikający. Czytałam, że zdarzają się wyjątki, a zauważyłam, że w takich sprawach moje włosy lubią się wyróżniać (nie zawsze w pozytywny sposób). Zdjęcia nie oddały do końca ich stanu, na pierwszym zdjęciu wydają się lekko napuszczone na końcach, ale w rzeczywistości tak nie było. Blogger ostatnio nie popisuje się przetwarzaniem zdjęć w dobrej jakości. Musicie mi uwierzyć, że to był cud nad Wartą, że puch się nie pojawił :D

























Olej kokosowy na pewno będę stosować częściej, przede wszystkim w celu głębszej weryfikacji jego działania na moje włosy. Jeśli jednak się okaże, że się nie sprawdzi, na pewno zużyję go w innym celu, ma przecież mnóstwo zastosowań :)

poniedziałek, 25 maja 2015

Malinka od Eveline- Eveline Color Edition 917

W najbliższym czasie nie będę miała dla Was zbyt wiele czasu, ogrom pracy przede mną, a terminy gonią. Pół biedy, gdybym to ja zawaliła i nie wywiązywała się z terminów. A człowiek sumienny był i rzetelny. Tylko po co? Wyszło na jedno, jakbym nic nie robiła cały rok. 
Zupełnie zapomniałam o tym lakierze, choć malowałam nim pazury już kilka razy. Skleroza nie boli. Gapa ze mnie i tyle. Dlatego szybko nadrabiam zaległości i zapraszam na post o kolorze przywołującym mi na myśl świeże maliny. Ewentualnie truskawki :)


Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli powiem, że z lakieru jestem bardzo zadowolona. Wiedziałam czego się spodziewać, ponieważ lakier ten nie jest pierwszym, ani drugim z serii Color Edition, która zaskakuje mnie jakością i trwałością na moich paznokciach. Lakier o numerze 917 nie jest wyjątkiem. Kryje już przy dwóch warstwach, a jego trwałość oscyluje w granicach 4 dni, co jak na moje paznokcie jest wynikiem powyżej przeciętnej. Do tego piękny kolor, idealny na nadchodzące letnie dni. Od razu skojarzył mi się z soczystymi malinami/truskawkami. Szeroki pędzelek, który charakterystyczny jest dla lakierów z tej serii bardzo ułatwia aplikację, choć osoby o nieco mniejszej i węższej płytce mogą nie podzielać mego zdania. Cena również jest jak najbardziej korzystna- ok. 7 zł. W porównaniu do jakości lakieru, miód malina. Na dodatkowy plus działa ogromny wybór odcieni, na pewno każda znajdzie coś dla siebie. Polecam Wam ten lakier z całego serducha, na pewno się nie zawiedziecie :)



Produkt otrzymałam w ramach współpracy, 
jednak nie miało to żadnego wpływu na moją ocenę.

sobota, 23 maja 2015

Sally Hansen Cuticle Remover- hit!

W związku z minioną promocją w Rossmannie, skusiłam się na preparat do skórek od Sally Hansen. Czytałam same ochy i achy na jego temat i choć nie do końca wierzyłam w jego skuteczność, postanowiłam wrzucić go do koszyka. Od razu Wam powiem, że nie żałuję i nie będę żałować żadnej wydanej na niego złotówki nawet, jeśli nie będzie na niego promocji. Jest to najlepszy preparat z tej kategorii jaki miałam okazję używać.


Mam odwieczny problem z suchymi skórkami wokół paznokci, a także z tym narastającymi na płytkę. Nawet najlepiej pomalowane paznokcie nie będą wyglądały dobrze, jeśli nie zrobimy porządku ze skórkami. Miałam już kilka preparatów mających za zadanie usuwanie niechcianych gości, jednak nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Preparat Wibo w pewnym stopniu radził sobie z nimi, jednak w porównaniu z SH wypada mega blado. Opisywane cudeńko dostaniemy w każdej drogerii z szafami Sally Hansen. Jego drogeryjna cena to ok. 22 zł, w drogeriach online możemy znaleźć go nieco taniej. Szata graficzna przyciąga wzrok. Buteleczka z dozownikiem zdecydowanie ułatwia aplikację preparatu. Żel jest bezzapachowy, ja żadnej woni nie wyczuwam. Preparat jest bardzo wydajny.

Skład:
 water, potassium hydroxide, butylene glycol, acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, aloe barbadensis leaf juice, chamomilla recutita (matricaria) flower extract, camellia sinensis leaf extract, tetrasodium EDTA, dipotassium glycyrrhizate 

Od producenta:
Preparat rozpuszcza trudne do usunięcia, suche skórki wokół paznokci. Żel należy rozprowadzić cienką warstwą na skórkach, odczekać 15 sekund, a następnie odsunąć delikatnie skórki patyczkiem. Po czym należy natychmiast dokładnie zmyć nadmiar ciepłą wodą z mydłem. Nie powinno się go używać gdy skóra jest uszkodzona lub wrażliwa i nie częściej niż dwa razy w tygodniu. Trzeba przypilnować, aby obecność żelu  na skórze nie przekraczała 1 minuty. 


Preparat stosuję zgodnie z zaleceniami producenta. Po nałożeniu czekam kilka chwil, a następnie odsuwam skórki drewnianym patyczkiem, a zadziorki obcinam. Przy pierwszym użyciu myślałam, że podczas odsuwania uszkodził się patyczek, a to były rozpuszczone skórki! Nie sądziłam, że żel będzie aż tak skuteczny i pozwoli mi tak szybko pozbyć się skórek. Cały zabieg odbywa się bardzo szybko i bezboleśnie. Żel nie podrażnia skóry wokół paznokci, nie szczypie i nie piecze. Jestem z niego bardzo zadowolona i polecam go każdemu, kto ma problem z nieestetycznymi skórkami wokół paznokci. Zainwestowane pieniądze zwrócą się w postaci pięknych i zadbanych paznokci.

A Wy jakich preparatów na skórki używacie?
Podzielcie się w komentarzach :)

piątek, 22 maja 2015

O wielofunkcyjności płynu Facelle

Rossmannowski płyn Facelle jest produktem niemal kultowym. Nie znam osoby, która o nim nie słyszała. Spora większość na pewno miała z nim do czynienia osobiście. Ja długo wzbraniałam się przed jego zakupem, właściwie nie wiem dlaczego. W końcu się skusiłam i przepadłam. Wrzuciłam go do koszyka oczywiście z myślą o włosach, ale nie tylko tu się sprawdził bez najmniejszych zarzutów. Zapraszam :)


Skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Lactic Acid, Glycerin, Sodium Chloride, C12-13 Alkyl Lactate, Sorbitol, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Urea, Allantoin, Serine, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Sodium Lactate, Parfum, Sodium Benzoate.

Skład produktu jest niezwykle przyjazny. Płyn zawiera łagodne detergenty, dlatego bez obaw możemy stosować go na różne obszary ciała. Jakie zastosowanie znajduje w mojej pielęgnacji?

1. HIGIENA INTYMNA

Stosuję go zgodnie z przeznaczeniem. Sprawdza się w swej roli bez zarzutu. Nie mam szczególnych problemów z okolicą intymną dlatego nie wiem jak sprawdziłby się u kobiet podatnych na infekcje. Jednak według mnie, ze względu na łagodny skład, powinien sprawdzić się lepiej niż standardowe płyny do higieny intymnej, które zawierają SLSy.

2. WŁOSY

Ostatnio zrobiłam sobie przerwę od szamponu Babydream na rzecz jeszcze łagodniejszego oczyszczania. Płyn Facelle, choć niestety nie powoduje dużej ilości uwielbianej przeze mnie piany, świetnie sprawdza się w pielęgnacji włosów. Dobrze radzi sobie z oczyszczaniem skalpu. Domywa oleje. Włosy zostają oczyszczone w sposób delikatny, lecz skuteczny. Nie zauważyłam zwiększonego plątania włosów. Jest super. 

3. OCZYSZCZANIE TWARZY

Używam go również jako żel do twarzy. Ostatnio skończyła mi się moja ulubiona pasta od Ziaji więc kilka dni musiałam myć twarz czymś zastępczym. Okazało się, że użyty kilka razy Facelle został z moją cerą na stałe. Z pasty oczywiście nie zrezygnowałam. Facelle w bardzo delikatny sposób oczyszcza moją twarz w dni, gdy nie chce mi się wykonać demakijażu płynem micelarnym (wstyd!). Cerze nie towarzyszy uczucie ściągnięcia/wysuszenia, wręcz przeciwnie- mam wrażenie, jakby była nawilżona!

4. HIGIENA OGÓLNA

Żel pod prysznic Facelle również jest w stanie zastąpić. Choć na codzień używam tradycyjnego żelu pod prysznic, zdarzyła mi się sytuacja, gdy musiałam zastąpić go Facelle i sprawdził się elegancko. Myślę, że osoby z wrażliwą, podatną na podrażnienia i alergie skórą, spokojnie mogłyby po niego sięgnąć.

Jak widzicie, jeden kosmetyk może znaleźć wiele zastosowań. Myślę, że jest to najbardziej przydatne podczas wyjazdów, więc na miesiące wakacyjne będzie jak znalazł. Cena jak za takie cudeńko jest naprawdę znakomita- standardowo wynosi ona 5 zł, w promocji możemy upolować go  nieco taniej. Wydajność jak na tyle zastosowań nie jest oszałamiająca, ale nie ma się co dziwić. Na szczęście, mój portfel nie cierpi po jego zakupie więc nie narzekam i nie będę się na siłę przyczepiać. Jeśli jeszcze nie miałyście do czynienia z tym płynem, warto nadrobić zaległości :)

środa, 20 maja 2015

Mascara Eveline X-Treme Noir

Licencjat mnie wykończy kiedyś. Nie przypuszczałam, że będzie mi to tak opornie szło. Trzymajcie kciuki za powodzenie w pisaniu i dajcie mi siłę i cierpliwość :)
Muszę w końcu zrecenzować kosmetyki (w szczególności te do makijażu), do których to zbieram się już długi czas i zebrać się nie mogę :D Wspominałam niejednokrotnie, że uwielbiam tusze do rzęs. A jeszcze bardziej uwielbiam odkrywać coraz to lepsze perełki. Czy z pomocą przyszedł tusz, który dostałam w ramach współpracy z Eveline?



Opis producenta

Intensywna, głęboka czerń maskary X-Treme Noir Ultra Volume & Long sprawi, że Twoje rzęsy nabiorą zjawiskowego i przyciągającego uwagę wyglądu. Stożkowa szczoteczka z włosia zapewnia precyzyjną aplikację oraz dodaje ultraobjętości przy jednoczesnym wydłużeniu i rozdzieleniu rzęs.
Aksamitna formuła wzbogacona o olej rycynowy i wosk carnauba wzmacnia i dogłębnie odżywia rzęsy. 
Rzęsy są idealnie wytuszowane i rozdzielone od nasady aż po same końcówki!
Nie zawiera parabenów


Szczoteczka niestety nie jest silikonowa. Stożkowy kształt ma za zadanie ułatwić precyzyjną aplikację. Jednak z pewnością byłaby ona bardziej precyzyjna, gdyby była silikonowa. To chyba moje zboczenie. Jeśli mascara nie ma silikonowej szczoteczki, to na wstępie ma u mnie wielki minus. Cena tej mascary wynosi około 13 zł i znajdziemy ją w drogeriach z szafami Eveline. 


Z samego tuszu nie jestem do końca zadowolona. Choć mascary Eveline wielbię, używałam kilku i każdą byłam zachwycona, z tą jest inaczej. Ujdzie w tłoku, ale do efektu wow mu bardzo daleko. Daje bardzo, ale to bardzo delikatny efekt. Ja wolę coś mocniejszego. Lekko skleja rzęsy. W dodatku mam wrażenie, że nabiera zbyt mało produktu na szczoteczkę. Muszę się nieźle namachać, aby uzyskać w miarę zadowalający mnie efekt. Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się u innych osób, dlatego zamierzam oddać go koleżance. Poniżej przedstawiam Wam zdjęcia. Znów produkt na zdjęciach prezentuje się lepiej niż w rzeczywistości. Mistrz fotografii ze mnie. ;>







Produkt otrzymałam w ramach współpracy, 
jednak nie miało to żadnego wpływu na moją ocenę.

wtorek, 19 maja 2015

PEHowy dzień dla włosów

Informuję wszem i wobec- odzyskałam głos :) Nawet nie wiecie jakie to cudowne uczucie móc normalnie mówić, a każdy moją mowę rozumie :D Choć ostatnio jestem niezwykle zabiegana i nie wiem w co ręce włożyć- nie zapomniałam o włosach i ich dopieszczeniu. Dziś nie miałam zupełnie pomysłu na to, co zrobić dla włosów. Przypomniało mi się, że mam szamponetkę Marion i może uda mi się odświeżyć kolor. Niestety, nie udało się, kolor tylko minimalnie się ochłodził, a włosy lekko się przesuszyły. Odrostu nic nie chwyciło, jednak niedługo czeka mnie farbowanie. W zakresie pielęgnacji zainspirowałam się Waszymi pomysłami na połączenie trzech składników w jedną miksturę- protein, emolientów i humektantów. Jeśli jesteście ciekawe co mi z tego wyszło, zapraszam :)



Bazą do mojej mieszanki była odżywka zawierająca proteiny- Biały Jeleń. Z racji tego, że jest hipoalergiczna, nałożyłam ją również na skalp. Do mieszanki dodałam porcję żelu aloesowego oraz kilka kropel oleju ze słodkich migdałów. Całość nałożyłam na włosy na około 30 minut, trzymałam pod przykryciem, następnie wysuszyłam chłodnym nawiewem.



Z efektów jestem zadowolona. Mieszanka PEH wcale nie okazała się pechowa dla moich włosów. Nie zareagowały niesfornością, czy strączkowaniem, czego się obawiałam. Były miękkie i gładkie, choć dało się odczuć delikatne przesuszenie spowodowane szamponem koloryzującym. Mam nadzieję, że niedługo się zregenerują i będzie lepiej :) Na zdjęciach są nieco pomichrane, za co obwiniam wiatr, który towarzyszył fotografowaniu. Zapewne częściej skorzystam z takiej mieszanki, która dostarcza włosom wszystkich niezbędnych składników, zachowując przy tym równowagę PEH.

poniedziałek, 18 maja 2015

Akcja Olejowania- podsumowanie

Czas na długo wyczekiwane podsumowanie akcji olejowania. Gratuluję wszystkim wytrwałym Uczestniczkom. Mam nadzieję, że systematyczne olejowanie weszło Wam w nawyk i po zakończeniu akcji kontynuujecie pielęgnację. Poniżej przedstawię Wam efekty olejowania uwiecznione na zdjęciach, krótki opis wrażeń oraz olej, jakiego używałyście. Jestem zawiedziona, że nie otrzymałam maili od wszystkich uczestniczek. Zapraszam jednak do lektury, a osobom, które wysłały mi maile, serdecznie dziękuję :*


MARIOLA DOBOSZ- autorka bloga http://pinaakolaadaa.blogspot.com/


UŻYWANY OLEJ: LNIANY

"Na zdjęciach nie widzę w sumie żadnej różnicy. (...) Pierwsze zdjęcie jest z 1 kwietnia, drugie z 6 maja. Zmieniła się również długość włosów i ich kształt, podcięłam końcówki i mam mocniej zaznaczony trójkąt na końcach. Włosy olejowałam zazwyczaj olejem lnianym z Biedronki, ponieważ działa na nie jak dotąd najlepiej, zużyłam całe 250ml opakowanie. Czasami używałam również oleju z pestek winogron również z Biedronki, ale nie dawał mi takich efektów jak ten pierwszy. Muszę również wspomnieć, że niestety nie olejowałam włosów przed każdym myciem. Zazwyczaj myję czuprynę 3 razy w tygodniu i średnio raz w tygodniu odpuszczałam olejowanie, czasami z braku czasu, czasami po prostu z lenistwa. Zdarzało mi się olejować włosy na noc, ale najlepszą metodą jest dla mnie robienie tego w ciągu dnia, na średnio 2-3 godziny przed myciem. Dwa razy pod olej użyłam spiruliny ;) Ogólnie rzecz biorąc moje włosy są w coraz lepszej kondycji, są miękkie, gładkie, zdrowe, jednak czasami nadal się puszą i brakuje im dociążenia. Wysyłam jeszcze 1 zdjęcie z którego jestem zadowolona i na którym moje włosy miały dobry dzień ;) użyłam wtedy właśnie przed myciem oleju lnianego i na noc zrobiłam ślimaczki. "

Urzekło mnie to zdjęcie :)


*******************

AGNIESZKA WINCIOREK- autorka bloga http://liveagi.blogspot.com/


UŻYWANY OLEJ- OLEJ ARGANOWY MANUFAKTURY APTECZNEJ, MASKA 7 OLEJÓW NACOMI

METODA OLEJOWANIA AGNIESZKI:

1. Włosy lekko moczę w umywalce
2. Lekko je wycieram
3. Spryskuję ulubioną mgiełką do włosów ( w tym wypadku wybieram odżywkę Joanny z olejem arganowym)
4. Wybieram swoje ulubione oleje i je wcieram w skalp i na całą długość
5. Robię koszka i zakładam silikonowy turban, a na to ręcznik
6. Zostawiam na ok. godzinę



"Starałam się nic nie robić innego niż zwykle z moimi włosami, ale po miesiącu widać, że moje końcówki proszą się o podcięcie. ;-) Przepraszam, że ich nie ruszałam ale chciałam pokazać obiektywną różnice.
Włosy po kuracji są mięciutkie, błyszczące i lejące. Odnotowałam brak puszenia się włosów. Niestety wzrosła ilość wypadających włosów, lecz problemy widzę w zmieniającej się aurze, więc pewnie za miesiąc unormuje się problem. Jak widać moje włosy są średnioporowane w kierunku dużej porowatości, więc zmiana ich na lepsze potrwa dość długo. ;-) Ważną kwestią jest to, że olejowałam również skórę głowy co pomogło mi w rośnięciu nowych włosków, ale najważniejsze że stają się coraz mocniejsze.
Zanotowałam również zmniejszone plątanie się włosów. Włosy nie podcinałam już od grudnia, a jak wnioskuję po zdjęciach olejowanie włosów dobrze zabezpiecza końcówki i po ok. 5 miesiącach muszę iść do fryzjera. To mój sukces z długością czasu między strzyżeniami. Najważniejsze, że włosy są na prawdę miłe w dotyku i z miesiąca na miesiąc są piękniejsze.

Myślę, że olejowanie włosów jest dla każdego. Najważniejsze, by dobrać je odpowiednio i starać się je wkłada w codzienną dietę. "

*******************

MAGGIE- autorka bloga http://maggiewords.blogspot.com/


UŻYWANY OLEJ: MASŁO KAKAOWE + OLIWKA HIPP

METODA OLEJOWANIA: NA SUCHO

"Przez ostatni miesiąc olejowałam włosy masłem kakaowym, które rozcieńczałam innymi olejami (samo w sobie jest zbyt gęste) i najczęściej dodawałam do niego oliwkę Hipp. Olejowałam głownie metodą na sucho, na zdjęciach jest uwieczniona różnica po 13 zabiegach. Niestety efekty nie są spektakularne, a jedyne co widać na drugim zdjęciu to to, że moje włosy rozpaczliwie potrzebują nożyczek. Olejowałam sumiennie przed każdym myciem. Masło kakaowe naprowadziło mnie na to, że oleje nasycone zdecydowanie służą moim włosom. Niestety wciąż szukam idealnego oleju, jeszcze długa droga przede mną. Będę olejować nadal jak najczęściej. Może za pół roku wreszcie zobaczę zadowalającą mnie poprawę." Więcej możecie przeczytać na blogu Autorki- klik.

*******************

ANSZPI- DROGA DO PERFEKCYJNYCH WŁOSÓW- BLOG


UŻYWANY OLEJ: KOKOSOWY NIERAFINOWANY
METODA OLEJOWANIA: przed myciem

"Olej którego używałam był to kokosowy nierafinowany. Nakładałam go zawsze przed myciem na parę godz lub całą noc. Moje włosy po nim zawsze są miękkie i wygładzone, dobrze nawilżone i dociążone. Oleju używam parę miesięcy, więc większej różnicy nie zauważyłam w wyglądzie włosów przez ten miesiąc. Olej nie spowodował przetłuszczenia ani łupieżu ale nakładam go tylko na długość. Zdjęcie pierwsze było zrobione 1 kwietnia a drugie 30. Na drugim włosy mają większy błysk możliwe że dzięki olejowi ;) lub lampie." Więcej informacji znajdziecie na blogu Autorki- klik.

*******************

CARMEN INSTARS- autorka bloga http://carmeninstars.blogspot.com/


UŻYWANY OLEJ: Z KROKOSZA BAWARSKIEGO
METODA OLEJOWANIA: NA SUCHO

"O oleju krokoszowym w Internecie jest bardzo niewiele, a szkoda, bo uważam go za fajny produkt. Troszeczkę jednak się na nim zawiodłam. Czego się spodziewałam? Lśniącej tafli tak jak po oleju lnianym.I tego niestety nie uzyskałam. Po oleju krokoszowym włosy były nieco bardziej błyszczące niż zazwyczaj, jednak nie był to efekt wow. Pisząc teraz recenzję przypomniałam sobie, że olej lniany u mnie dawał lepsze efekty, kiedy używałam go na włosy zwilżone wcześniej wodą. Oleju krokoszowego używałam przed każdym myciem na minimum godzinkę, ale na włosy suche. Może tu jest  ten haczyk? Jednak olej krokoszowy czymś bardzo mnie zaskoczył... Wróćmy teraz do czasów dzieciństwa, kiedy to nie znałyśmy słowa prostownica, lokówka i farba do włosów, kiedy nasze włosy były mięciutkie jak pupcia niemowlaka.. Pamiętacie to? Ja przypomniałam sobie te czasy, po którymś użyciu oleju krokoszowego. Moim włosom nadaje on taką miękkość, no tylko macać i macać, bo takie mięciutkie! Ponadto olej ten umie poradzić sobie z niesfornymi końcówkami. Fajnie je zabezpiecza i nie przeciąża przy tym. Kilka raz zasnęłam z olejem i następnego dnia, włosy wyglądaly jakbym ich w ogóle nie olejowała. Moje włosy dosłownie go piły!
Jedna sprawa, dla niektórych może i ważna - czasami miałam małe trudności w zmyciu oleju. Włosy wydawały się jakby właśnie niezmyte. Być może to jedynie moje odczucie, bo nikt nie potwierdził moich słów. Jednak czasami, głównie podczas ostatnich kilku olejowań zauważyłam, że włosy rano są jakby obciążone. Na zdjęciu dużych efektów według mnie nie widać, włosy głównie zyskały na miękkości." Więcej informacji znajdziecie na blogu Autorki- klik

*******************

KAROLINA BERNATOWICZ- autorka bloga http://karolajnby.blogspot.com/


UŻYWANY OLEJ: KOKOSOWY

"Używałam oleju kokosowego KTC, olejowałam włosy przed każdym myciem, chyba tylko raz mi się nie udało :). Tego oleju używałam już wcześniej, więc wiedziałam, że dobrze podziała na moje włosy, były dociążone i lśniące :)"

*******************




UŻYWANY OLEJ: LNIANY, ROKITNIKOWY, ZE SŁODKICH MIGDAŁÓW, MIESZANKA OLEI

METODA OLEJOWANIA: NA SUCHO

"W sumie olejowałam włosy przez miesiąc 22 razy. Zawsze na sucho, na 2-5 h przed myciem. 10 razy nakładałam na skalp olejki na wzrost od Natura Siberica, a do tego jeszcze na długość: 8 razy olejowałam olejem lnianym, 4 razy olejem rokitnikowym, 2 razy olejem ze słodkich migdałów. Pozostałe 8 razy robiłam mixy z olejków: lniany, rokitnikowy, malinowy, avocado, z pestek brzoskiwń i z migdałów. Czasem dodałam gotowe miksy olejków z Natury Siberici. 
Byłam sumienna cały czas, każde mycie poprzedzałam olejowaniem. Wszystko potem wymywałam 2 razy i kładłam maskę. Po około tygodniu włosy zaczęły bardziej błyszczeć, a po ponad dwóch wystraszyłam się nawet, że są zbyt natłuszczone. Jednak był to tylko efekt złego wymycia olejków i większa praca nad szamponem dała dobre efekty czystych i błyszczących włosów. Przed zrobieniem zdjęć nie sądziłam, że zaszła aż taka różnica w ich gładkości, blasku i miękkości. podczas porównywania byłam w niemałym szoku, że taki ładny efekt osiągnęłam w zaledwie miesiąc. 
Ciemniejszy kolor to wynik używania oleju lnianego(tak, na prawdę po nim mam ciemniejsze włosy), maski ajurwedyjskiej oraz płukanek z kawy."

*******************

SCARLET23- autorka bloga http://www.mineralnyswiatkasi.pl/


UŻYWANY OLEJ: KHADI

"Niestety u mnie efektu nie widać, ale zdjęcie przed to od razu po fryzjerze; na zdjęcie po nie miałam czasu na modelowanie. Na + jest to, że kolor po miesiącu jest ok, nie zmył się bardzo , jest trochę baby hair, włosy są bardziej puszyste i gęste bo zahamowałam trochę wypadanie. Mogłyby lepiej błyszczeć. Ogólnie ja jestem zadowolona."


*******************



UŻYWANY OLEJ: ;LNIANY, KOKOSOWY, OLEJEK IHT9.

BRAK ZDJĘĆ PRZED.

"W trakcie trwania akcji stosowałam olej lniany, kokosowy oraz olejek IHT9. Włosy olejowałam najczęściej na 3 godziny przed ich myciem, czasami olej pozostawiałam na głowie na całą noc. Efekty: miękkie, wygładzone włosy. W ostatnim czasie zauważyłam, że więcej wypada mi włosów. Sądzę, że jest to spowodowane wiosennym przesileniem. 
Dzięki olejkowi IHT9 włosy szybciej rosną - około 2,5 cm miesięcznie." 

*******************

KINDZIOREK1

niestety, brak zdjęć :)

UŻYWANY OLEJ: OLIWKA BABYDREAM
METODA OLEJOWANIA: NA SUCHO

"Olej jaki stosowałam to oliwka dla dzieci z Babydream. Najczęściej nakładałam go na noc na suche włosy i szłam sobie z tym spać ;). Efektów bardzo długo nie widziałam, ale w końcu zauważyłam że włosy są bardziej błyszczące, gładkie i miękkie w dotyku. Końcówki jakby wolniej się rozdwajały.
Myślałam sobie, że może mi się to wydaje ale ostatnio mój Luby nawet zauważył że się błyszczą i są miękkie, więc coś w tym musi być ;d Zdjęć niestety nie mam. Wszystkie robione 'przed' straciłam ;/ Ale jakiejś większej różnicy raczej nie widać."

*******************

MOJE EFEKTY I WRAŻENIA

PRZED OLEJOWANIEM


PO


UŻYWANY OLEJ: Z PESTEK MORELI
METODA OLEJOWANIA: POD GLICERYNĘ/ŻEL ALOESOWY, NA CAŁĄ NOC

Patrząc na zdjęcia przed i po nie dostrzegam szczególnej różnicy w wyglądzie. Wiele też zależy od pogody, a nie zwracałam na nią uwagi przy robieniu fotek. Lecz nie zdjęcia są najważniejsze, a nasze odczucia. Co dało mi całomiesięczne olejowanie? Poćwiczyłam systematyczność, choć jakieś 4 razy nie udało mi się naolejować włosów z przyczyn niezależnych ode mnie. Olejowanie przed każdym myciem weszło mi w nawyk. Olej z pestek moreli nie był nowością w moich zbiorach, dlatego byłam pewna, że posłuży moim włosom. Po miesiącu zauważyłam przede wszystkim wzrost miękkości i gładkości włosów. Są jeszcze bardziej delikatne w dotyku niż były przed rozpoczęciem akcji. Zauważyłam też, co uważam za najważniejsze- zmniejszenie porowatości włosów. Zapewne nie wydarzyło się to w miesiąc, lecz przysłużyła się do tego ciągła pielęgnacja. Niemniej jednak, fakt ten bardzo mnie cieszy. Nie zaobserwowałam większego przetłuszczania włosów, łupieżu, czy innych efektów ubocznych. Olejowanie jest naprawdę świetną metodą pielęgnacji i polecam ją każdemu. Sama zamierzam ją kontynuować i nie zamierzam z niej rezygnować :)

*******************

OGÓLNE WNIOSKI

1. Pierwsze, co nasunęło mi się na myśl, to fakt, iż kilka osób wspomniało, że na zdjęciach nie widać różnicy, ale widać ją w kondycji włosów i jest to namacalne. Najważniejsze, że same odczuwacie różnicę na plus. Najczęściej wymieniałyście: miękkość, gładkość, zwiększony połysk, włosy były dociążone.

2. Większość osób jest zadowolona z efektów i stała się bardziej systematyczna w swoich poczynaniach- brawo :)

3. Najczęściej decydowałyście się na olej kokosowy, może i ja powinnam dać mu szansę, chociażby z ciekawości.

4. I ja zmagam się z wypadaniem włosów w ostatnim czasie, jak widać- nie jestem odosobniona z tym problemem. Chyba coś rzeczywiście jest w powietrzu.

5. Olejowanie nie wywołało skutków ubocznych, co przemawia na jego korzyść i być może zwiększy liczbę osób stosujących tą metodę pielęgnacji.


Dziękuję wszystkim Uczestniczkom, a szczególnie tym, które przesłały mi podsumowania. Mam nadzieję, że kondycja Waszych włosów będzie się polepszać z dnia na dzień i pozostaniecie przy olejowaniu :)

niedziela, 17 maja 2015

Eveline Body Glam luksusowy balsam do ciała

Cześć :) Jestem też leniem w pielęgnacji. O ile dbanie o włosów przychodzi mi łatwo i systematycznie, o tyle w kwestii ciała jest już nieco słabiej. Dlaczego tak się dzieje? Pewnie dlatego, że skóra nie przysparza mi wielu problemów, nie jest szczególnie przesuszona czy wrażliwa. Posmaruję ją balsamem od czasu do czasu i uważam, że jest ok. Nie, nie jest. Systematyczność to zasada numer 1 w każdym obszarze życia, w tym i w pielęgnacji ciała. Staram się nadrabiać pod tym względem, dlatego balsamy postawiłam w łazience i od pewnego czasu ćwiczę systematyczność. Dodatkową motywacją była dla mnie chęć rzetelnego przetestowania balsamu i podzielenie się z Wami doświadczeniami towarzyszącymi używaniu tego oto balsamu od Eveline.


Opis producenta

BODY GLAM
Luksusowy balsam odżywczo-ujędrniający
Natychmiastowe ujędrnienie w 5 sek.
bioHyaluron ComplexTM
masło kakaowe

INNOWACJA! Wyjątkowe połączenie olejku arganowego z silnie nawilżającym bioHyaluron ComplexTM – gwarancja długotrwałego i spektakularnego nawilżenia!
LEKKA, NIETŁUSTA FORMUŁA BŁYSKAWICZNIE SIĘ WCHŁANIA!

Luksusowy balsam do ciała z innowacyjną, ekspresowo działającą formułą sprawia, że skóra bezpośrednio po aplikacji jest odpowiednio odżywiona i zyskuje zdrowy koloryt. Nowatorska receptura z olejkiem arganowym, kwasem hialuronowym i masłem kakaowym natychmiast przywraca optymalny poziom nawilżenia, ujędrnia i pielęgnuje skórę dostarczając jej niezbędnych składników odżywczych. Zapewnia spektakularne i długotrwałe nawilżenie nawet suchej i wrażliwej skórze.

SKŁADNIKI AKTYWNE NAJNOWSZEJ GENERACJI:
- Olejek arganowy – bogaty w kwasy omega 6 i 9 oraz witaminę E, poprawia nawilżenie, gładkość oraz elastyczność naskórka. Jednocześnie odżywia i silnie regeneruje.
- bioHyaluron ComplexTM – bogaty w kwas hialuronowy, intensywnie i długotrwale nawilża, zapewnia spektakularne wygładzenie naskórka.
- Masło kakaowe – bogate w witaminy i minerały, rewelacyjnie odżywia skórę. Ma właściwości nawilżające i uelastyczniające, wykazuje skuteczność w walce z rozstępami. Działa antyoksydacyjnie, dzięki czemu zapobiega procesom starzenia się skóry.
- Wyciąg z alg laminaria intensywnie i skutecznie ujędrnia oraz wzmacnia strukturę skóry, czyniąc ją elastyczną i sprężystą.
- OLIVEM® VS Feel uzupełnia niedobory lipidów, tworzy na powierzchni naskórka delikatną warstwę ochronną, dzięki czemu skutecznie powstrzymuje utratę wody z głębokich warstw skóry.

UJĘDRNIONA I GŁĘBOKO ODŻYWIONA SKÓRA!

Sposób użycia: niewielką ilość balsamu delikatnie wmasować w skórę całego ciała ze szczególnym uwzględnieniem nadmiernie przesuszonych miejsc. Lekka, nietłusta konsystencja przyjemnie się rozprowadza i bardzo szybko wchłania, dzięki czemu skóra jest doskonale odżywiona i nawilżona przez wiele godzin.


Moja opinia

Balsam otrzymałam w ramach współpracy. Używałam już kilku balsamów Eveline, jednak nie zachwycały mnie jakoś szczególnie. Jak jest z tym balsamem? Zacznę od walorów technicznych. Produkt dostaniemy chyba w większości drogerii/marketów. Jego cena to około 16 zł/225 ml- czy dużo czy mało jak na balsam, same oceńcie. Opakowanie przykuwa uwagę, podobnie jak cała luksusowa seria Eveline. Zapach bardzo mi się podoba. Wyczuwam kakao, ale nie jest to zapach zbyt słodki, przyprawiający o mdłości, mój nos czuje tam również nutkę kawy; utrzymuje się na ciele bardzo długo- nawet do rana. Konsystencja jest dość gęsta, wielki plus dla producenta za pompkę, ale wiele balsamów Eveline ją posiada. Brawo :) Działanie balsamu mnie satysfakcjonuje. Skóra jest nawilżona na długo czas, aplikując balsam wieczorem, rano budzę się z miękką skórą. Nie oceniam działania ujędrniającego, ponieważ w takowe nie wierzę. Produkt szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Nie zauważyłam żadnych podrażnień czy reakcji alergicznych, a niejednokrotnie używałam właśnie tego balsamu po depilacji. Nie mam wymagającej skóry więc nie wiem jak by na takiej się zachował, ale mi odpowiada poziom nawilżenia, jaki Eveline oferuje. Balsam ten jest kolejnym produktem Eveline, z którego jestem zadowolona. Oby tak dalej :)



Produkt otrzymałam w ramach współpracy, 
jednak nie miało to żadnego wpływu na moją ocenę.

Jutro pojawi się podsumowanie akcji olejowania- czekajcie na post :)

piątek, 15 maja 2015

Moje pierwsze hybrydy

Dzięki kochane pani doktor dorobiłam się zapalenia krtani i tchawicy. A wystarczyło wypisać antybiotyk tydzień temu. Ankiety odebrane, obawiam się, że postawione przeze mnie hipotezy się nie sprawdzą....... Post z efektami olejowania zostanie opublikowany w poniedziałek. Jednak wiele osób nadal nie wysłało mi maila, trudno, nie będę czekać wieczność.
Dziś mam dla Was post o manicure hybrydowym, z którym od niedawna mam do czynienia. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam jego przeciwniczką, przede wszystkim ze względu na to, że lubię malować paznokcie i zmieniać na nich kolor. Jednak, jak to mawiają, tylko krowa nie zmienia zdania. A że ja krową nie jestem, tak oto stałam się posiadaczką własnego zestawu do robienia hybrydek.


Jak pisałam Wam w poście zakupowym, zdecydowałam się na zakup lakierów firmy Em Nail, co jednak było ogromnym błędem. Dokupiłam też 3 egzemplarze Semilac i to z nich jestem bardziej zadowolona. Na koniec miesiąca zamierzam zainwestować w lakiery Cosmetics Zone i z tego co mi wiadomo, będzie to najlepszy wybór, zarówno cenowo jak i jakościowo.


Czemu zakup lakierów Em Nail był złym pomysłem? Ano z kilku względów. Po pierwsze, już na drugi dzień od aplikacji jeden paznokieć (czyt. warstwa lakieru hybrydowego) odpadł. Dziwne, ponieważ ani nie doświadczyłam żadnego urazu mechanicznego, ani też nie wykonywałam obciążających dla dłoni prac domowych. Ok, paznokcia dorobiłam. Na drugi dzień to samo. Fajnie... Po drugie, to samo stało się z kilkoma paznokciami w niedzielę, a manicure wykonałam w środę. Więc trwałość 3-4 dni jak na hybrydę mnie nie zadowala, oj nie. Po trzecie- zmywanie. Jedna wielka tragedia. Nie pomógł aceton, a wręcz było jeszcze gorzej! Lakier za nic w świecie nie chciał odejść od płytki. Po długiej męczarni się udało, ale kondycja się nieco pogorszyła. Obecnie mam na paznokciach miętę od Semilac i mam nadzieję, że wytrzyma dłużej niż poprzedni manicure. Lakiery Em Nail odkładam w kąt, wykorzystam je do zdobień. Nie polecam ich nikomu, trzymajcie się od nich z daleka. Choć mają ładne kolory i są w rozsądnej cenie, lepiej zapłacić nieco więcej i cieszyć się jakością aplikacji, trwałością i dobrym stanem paznokci.

środa, 13 maja 2015

Dzień dla włosów aloesowo- wiśniowy

Pisanie licencjatu wre, mam już dość, a obrona zbliża się wielkimi krokami. Chcę już lipiec i wakacje, a bynajmniej świadomość, że mam w rękach wyczekiwany papierek. Choroba oczywiście nie odpuszcza. Pani doktor stwierdziła, że nic mi nie jest- był to piątek. W niedzielę dosłownie straciłam głos. Nie mogę wydobyć z siebie przyzwoitych dźwięków, nie mogę się z nikim dogadać, a już przez telefon to tragedia. Jeśli mi nie przejdzie, to antybiotyk dostanę dopiero w piątek. Mam już serdecznie dość. Piję siemię lniane i liczę na cud. Chociażby w formie na tyle normalnego głosu, abym mogła z kimś porozmawiać. Dla takiej gaduły jak ja są to tortury.
Dziś dzień dla włosów- tak na poprawę nastroju. Już chyba tradycyjnie odbywa się on w okolicy wtorku/środy. Choć ostatnio poświęcam im dużo czasu, nie widzę sensu pisać o każdym dopieszczaniu na blogu. Raz w tygodniu wystarczy :)


Włosy, już tradycyjnie, naolejowałam na całą noc olejem z pestek moreli. Dzięki mojej akcji, olejowanie weszło mi w nawyk i robię to przed każdym myciem. Mam nadzieję, że tak mi już zostanie, bo widzę efekty mojej systematyczności.


Rano na pół godziny nałożyłam olejek łopianowy. To tak ku zmniejszeniu ilości wypadających włosów i zwalczeniu końcówki łupieżu.


Następnie umyłam włosy szamponem Equilibra. Po raz pierwszy zagościł na mojej głowie i będę gościć go niemal codziennie. Jestem mile zaskoczona przede wszystkim tym, że niewielka porcja wystarczyła do umycia moich długich włosów. Szok. Szampon również świetnie poradził sobie ze zmyciem oleju- zarówno z długości jak i ze skalpu.


Po oczyszczeniu włosów- czas na 30-minutowe odżywienie. Po raz kolejny w dniu dla włosów gości Kallos Cherry. Testuję ją na wszelkie możliwe sposoby. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła napisać dla Was obszerniejszą recenzję. 



Szampon nie splątał wybitnie włosów. Rozczesały się bezproblemowo. Po wysuszeniu chłodnym nawiewem były sypkie, miękkie i delikatne w dotyku. Zauważyłam też, że są odbite od nasady i to nie tylko autosugestia związana z użyciem osławionego szamponu. :) Jestem ciekawa na jak długo będą odświeżone, czy przetłuszczenie nie pojawi się zbyt szybko. Zauważyłam też, że minimalnie zmniejszyła się ich porowatość, są niezwykle śliskie, nigdy takie nie były. Takie zjawisko obserwuję już jakiś czas. Oby tak dalej, pielęgnacja działa :)