niedziela, 30 listopada 2014

Nowości listopada cz. 2

Cześć :) Jak Wam minęły Andrzejki?Wybawiłyście się?
W ostatni dzień miesiąca czas na drugą część nowości listopada, które wpadły do moich zbiorów kosmetycznych. Przyznam szczerze, że jest tego dość sporo, ale czuję się usprawiedliwiona- miałam urodziny i musiałam sobie sprawić jakieś prezenty :)


O kosmetykach, jakie kupiłam w Rossmannie pisałam w tym poście, więc nie będę się powtarzać- dla przypomnienia zamieszczam zdjęcie wszystkich perełek.


Odkryłam sklep w niemieckimi kosmetykami więc zgrzeszyłabym nie kupując nic. Masło do ciała Balea urzekło mnie zarówno działaniem jak i zapachem. Podobnie jak masełko Nivea- kupione już w Rossmannie ;) Pastę Ziaja Liście Manuka kupiłam po raz drugi i na pewno nie ostatni. W Biedronce trafiłam na przecenę alg- 1,99zł za paczkę, wzięłam więc trzy.


We wspomnianym niemieckim sklepie kupiłam również truskawkowy szampon Balea. Mają niezłą przebitkę cenową, ale jak za szampon 300ml, 6,50zł to nie jest majątek więc muszę to przeboleć. Albo odwiedzić DM. Oliwka Babydream, o której pisałam w ulubieńcach i z pewnością za jakiś czas doczeka się pełnowymiarowej recenzji. Odżywka Ziaja to zakup- wyzwanie: Kuba miał za zadanie kupić mi COŚ DO WŁOSÓW. Byłam bardzo ciekawa co wybierze, wybrał Ziaję, " bo mówiłam, że fajna jest ta firma i ją lubię". Ok. Będziemy testować. Ostatnią nowością jest odżywka Garnier Fructis Goodbye Damage. Mam nadzieję, że spisze się równie dobrze jak jej siostra Oleo Repair :)

Miałyście jakąś z moich nowości?
Piszcie koniecznie :*

piątek, 28 listopada 2014

Ulubieńcy listopada

Ciepło ciepło i po cieple. Choć termometr wskazywał tylko -4 stopnie, czułam się, jakby było minimum -10 ;/ 
Nawiązując do tematów kosmetycznych... Było denko, pora na ulubieńców. Pozostała jeszcze druga część nowości, ale to innym razem :) W tym miesiącu naprawdę ciężko było mi się zdecydować na faworytów. Każdy kosmetyk spisywał się na swój sposób znakomicie. Po jakże ciężkich eliminacjach przyszedł czas na najlepszą szóstkę listopada.


Żel pod prysznic Balea był jednym z trzech, jakie wygrałam w rozdaniu. Gdyby nie ono, na pewno nie skusiłabym się na żaden z nich i żałowałabym okropnie. W tym miesiącu pod prysznicem, a właściwie to w wannie, towarzyszyła mi wersja  Purple Kisses, o pięknym, ciężkim do zdefiniowania zapachu. Ja wyczuwam tu nutę kwiatowo- owocową. Żel świetnie się pieni oraz nie wysusza skóry. Zapach na niej pozostaje jeszcze przez jakiś czas. Oliwka Babydream to na chwilę obecną mój faworyt w kwestii olejowania włosów, choć mam w planach wymarzony olej z pestek moreli. Moje włosy wyjątkowo polubiły tą oliwkę, po tygodniowym codziennym olejowaniu są w o wiele lepszym stanie, sama jestem mile zaskoczona. Postanowiłam dać szansę Isanie Med z mocznikiem, która okazała się świetną alternatywą dla szamponu Babydream, choć nieco mocniejszą ze względu na zawartość SLS. Świetnie oczyszcza włosy i skórę głowy, zachowując przy tym delikatność. Jestem na TAK. Pozostając w kwestii spraw włosowych, bardzo polubiłam się z olejkiem Dove Pure Care Dry Oil, który stosuję jako wspomagacz rozczesywania oraz do zabezpieczania końcówek. Choć zawiera parafinę, nie dostrzegam negatywnego wpływu na stan włosów- wręcz przeciwnie. Pachnie jak babcine perfumy, ale jestem w stanie mu to wybaczyć, bo moje końcówki go pokochały. Lakier Eveline Color Edition w odcieniu 915 podbił moje serce ze względu na piękny odcień mięty i ładne, dwuwarstwowe krycie. Wkrótce pojawi się na blogu :) Ostatnim produktem jest nowość od Nivea- kokosowe masełko. Żałuję, że kupiłam je dopiero teraz. Ideał. Tyle w tym temacie :)

Jakie kosmetyki szczególnie polubiłyście w tym miesiącu?
Czekam na Wasze posty :*

czwartek, 27 listopada 2014

Denko #3 - październik/listopad

Cześć :) Znów na blogu pojawił się chwilowy zastój, ale powracam do regularnego pisania :) Dziś, z racji zbliżającego się końca miesiąca mam dla Was denko październikowo- listopadowe, z którego jestem bardzo zadowolona. W przeciwieństwie do ubiegłego, udało mi się zużyć większą ilość produktów i zapasów. Oby tak dalej. Tym bardziej, że w planach mam mega zakupy kosmetyczno- ubraniowe ze względu na przypływ gotówki. Tak tak, udało mi się załapać na stypendium Rektora i miesięcznie będzie wpadać na moje konto całe pięć stówek :D Dość winszowania, czas na śmieci.





1. Ziaja Intima- gości w mojej łazience niezmiennie od kilku lat i gościć będzie nadal.

2. Żel pod prysznic Isana- był ok, jak przystało na żel pod prysznic. Ładnie się pienił, nie wysuszał skóry. Zapach bardzo mi się podobał. Ale raczej nie kupię ponownie ze względu na chęć testowania innych wariantów zapachowych.

3. Żel- krem BeBeauty- mój ulubieniec w dni lenistwa, gdy nie mam czasu i chęci na przyzwoity demakijaż. Pisałam o nim tutaj. Z pewnością kupię jeszcze niejedno opakowanie.

4. Ziaja Liście Manuka pasta do głębokiego oczyszczania twarzy- pisałam o niej tutaj. Zakupiłam kolejne opakowanie, które z pewnością nie będzie ostatnie.



5. Alterra Granat i Aloes- pisałam o niej tutaj. Na pewno nie kupię jej ponownie.

6. Garnier Fructis Oleo Repair- moja ulubienica, o której recenzja pojawiła się jakiś czas temu. Była niesamowicie wydajna. Obecnie będę testować jej siostrę Goodbye Damage, ale do niej pewnie jeszcze wrócę.

7. Isana maska do włosów z olejkiem arganowym- niesamowicie ubolewałam nad jej wycofaniem. Pisałam o niej tutaj. Mam jeszcze jedno opakowanie w zapasie. Tylko jedno :(

8. Eva Nature Style szampon tataro- chmielowy- dobry szampon oczyszczający. Odsyłam do recenzji. Obecnie zamierzam używać jego rumiankowego brata.

9. Pollena Savona Trzy Zioła- nie mam mu nic do zarzucenia, ale raczej nie kupię ponownie, ze względu na nowości, jakie chcę wypróbować. Na pewno nie oceniam go negatywnie. Recenzja tutaj.



10. Gliss Kur odżywka w sprayu z jedwabiem- uwielbiam odżywki GK i będę kupować ZAWSZE. O niej pisałam w tej recenzji. Aktualnie używam sprayu Nivea Long Repair, ale gdy dobiję dna, na pewno kupię Gliss Kura.

11. Wcierka Joanna Rzepa- pisałam o niej tutaj. Raczej do niej nie wrócę, chcę testować inne wcierki, aktualnie jest to Jantar, planuję kupić następnie Seboradin.

12. Babydream mini egzemplarz oliwki- dzięki niemu kupiłam pełnowymiarowe opakowanie i jestem zakochana :) Przepadłam.


13. Marion Mikrodermabrazja do cery tłustej i mieszanej- byłam bardzo zadowolona, choć ciężko określić efekty po jednym zastosowaniu. Planuję kupić ponownie.

14. Maskara Lovely Pump Up- miałam już jej nie kupować, ale jednak dałam jej drugą szansę.

14. Maskara Wibo Extreme Volume Lashes- całkiem fajny produkt, minus za szczoteczkę- wolę silikonowe.  Efektu WOW nie było, ale porażki również.

15. Eyeliner Bell brązowy- ciemny brąz, byłam bardzo zadowolona. 

16. Eyeliner Wibo- mój niezbędnik makijażowy, od kilku lat ten sam i nie zamienię go na żaden inny- droższy. Znalazłam swój KWC w kategorii eyelinerów.

17. Pomadka Isana- całkiem fajnie nawilżała, niestety- połowę musiałam wyrzucić, brat się bawił bawił, wysunął i zamknął. Efekt- "rozpaćkana" pomadka. 

18. Pomadka Alterra z rumiankiem- stosowałam ją na rzęsy i brwi. Ale efektu nie widziałam ze względu na brak systematyczności.

To by było na tyle. Jestem zadowolona, że zaczynam zużywać zapasy kolorówkowe i włosowe :) 
Zauważyłam też tendencję spadkową jeżeli chodzi o buble kosmetyczne- coraz rzadziej na nie trafiam.
Jak Wam poszło w tym miesiącu?

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jesienna pielęgnacja włosów + aktualizacja zbiorów

Ostatni tego typu post pojawił się w wakacje, stwierdziłam więc, że pora zaktualizować zbiory pielęgnacyjne oraz przybliżyć Wam, jak dbam o swoje włosy w okresie jesienno- zimowym. Zaznaczam, że nie używam wszystkiego na raz, jak to będzie mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Część kosmetyków czeka na swoją kolej lub też używam ich rzadziej. Choć przyznam, że nie lubię używać przez długi czas jednego kosmetyku, co skutkuje otwarciem kilku na raz, ale ich zużywanie nie idzie mi najgorzej, co zobaczycie w denku pod koniec miesiąca :)

Oczyszczanie: 


Włosy myję  codziennie ze względu na codzienne olejowanie, które trwa już tydzień- widzę ogromną różnicę w kondycji włosów. Do mycia używam szamponu ułatwiającego rozczesywanie Babydream, o którym pisałam tutaj . Co kilka myć stawiam na silniejsze oczyszczanie- w tym celu stosuję szampon Isana Med z mocznikiem. Choć szampon jest dość delikatny- zawiera SLS. Szampon Dove Pure Care Dry Oil użyłam dopiero dwa razy, czeka na swoją kolej. Aktualnie poszukuję dobrego szamponu silnie oczyszczającego, zużyłam wszystkie jakie miałam w zapasach.


Odżywianie:

Tu mam najwięcej zapasów. Czekają dzielnie na swoją kolej. A mowa o odżywce Garnier Ultra Doux, odżywkach- maskach Isana oraz o Garnier Goodbye Damage. Jako, że zużyłam Garnier Oleo Repair, muszę wybrać odżywkę, którą będę stosować po myciu. Stawiam na Dove Pure Care Dry Oil, którą dostałam do testów, aby móc ją jak najszybciej Wam zrecenzować. Alberto Balsam z kokosem & liczi używam do mycia OMO oraz jako dodatek do mikstur/mgiełek. 

Maski:


Tutaj przyznaję się bez bicia, że używam wszystkiego po trochu. Raz tą, a raz inną- innym razem jeszcze inną. Powoli wykańczam Kallosa bananowego i czekoladowego, mam zamiar rozejrzeć się za kolejnymi wariantami. Kallos Color spisuje się równie świetnie. Maskę Agafii aktywator wzrostu oraz 7 sił stosuję na skalp- zazwyczaj w mieszankach z glinką zieloną. Na silniejsze odżywianie stawiam zazwyczaj 2-3 razy w tygodniu, jest to uzależnione od tego, jaką ilością czasu dysponuję. Są tygodnie, gdy nie mam czasu na chodzenie z maską pół godziny, a są takie, że mogłabym to robić co drugi dzień :)


Pozostałe kosmetyki:


Do olejowania używam oliwki Babydream, z której jestem bardzo zadowolona, a moje włosy ją uwielbiają. Wcierka, której używam aktualnie, to słynny Jantar- przelałam go do buteleczki po Joannie Rzepie. Glinkę zieloną używam do masek na skalp. Po umyciu w celu ułatwienia rozczesywania i ochrony przed temperaturą używam sprayu Nivea Long Repair. Do zabezpieczania końcówek zużywam serum Green Pharmacy na zmianę z olejkiem Dove Pure Care Dry Oil. Gdy włosy są bardziej splątane, pomagam im odżywką bez spłukiwania Ziaja. 


Jak wygląda Wasza pielęgnacja w tym okresie?
Macie kosmetyki, których używam? A może polecicie mi coś godnego uwagi?
Czekam na Wasze sugestie :)

niedziela, 23 listopada 2014

Babydream Szampon Ułatwiający Rozczesywanie

Witajcie Kochane :* Na wstępie chciałam jeszcze raz podziękować wszystkim za życzenia i ciepłe słowa pod ostatnim postem, jest mi bardzo miło :)
Pragnę również jeszcze raz podziękować Agusi za piękny szablon, którym od wczoraj mogę się cieszyć- odwdzięczę się na pewno, na razie myślę w jaki sposób :)

Dzisiejszy post poświęcę recenzji nowości od Babydream. Szampon przykuł moją uwagę swoim jakże uroczym nadrukiem oraz obietnicą ułatwienia rozczesywania, co działa na mnie jak magnes. Choć nie spodziewałam się po nim wiele - a w szczególności po owej obietnicy- dałam mu spory kredyt zaufania i nie zawiódł mnie! 

 (Czyż nie jest uroczy?)


Skład: 



Obietnice producenta:


Powiem od razu- ten szampon z pewnością zagości na stałe w moim asortymencie do pielęgnacji włosów. Jest doskonałą alternatywą dla podstawowej wersji Babydream, która niestety niesamowicie plącze włosy. Choć moje wysokoporowatki są wyjątkowo podatne na plątanie, ten szampon nie plącze ich w zwiększonym stopniu, co działa zdecydowanie na plus. Wreszcie mogę się cieszyć delikatną pielęgnacją nie tracąc podczas mycia nerwów i cierpliwości. Zapach szamponu jest wspólny dla całej linii Babydream i większości z Was zapewne znany. Skład różni się od wersji podstawowej, ale żaden jego składnik mi nie zaszkodził. Doskonale oczyszcza włosy- także z olejów i innych mieszanek jakie funduję moim włosom. Są po jego użyciu delikatne, sypkie i miękkie. Włosy łatwiej się rozczesują- odżywki robią swoje, ale jeśli szampon plącze okropnie włosy, nawet odżywki mają problem, aby sobie z tym poradzić. Więc uważam, że obietnica producenta zostaje spełniona. Szampon dobrze się pieni, choć na moje włosy niestety muszę użyć sporą jego ilość. Jeśli chodzi o aspekty ekonomiczne- szampon jest droższy od wersji podstawowej o całą złotówkę. Uważam, że jest wart wypróbowania jeśli stawiacie na delikatne oczyszczanie podczas codziennej pielęgnacji Waszych włosów- dzięki niemu mycie i zmagania po nie są tak uciążliwe :)




Jak wiecie, w piątek obchodziłam urodziny i z tej okazji otrzymałam od ukochanego 21 róż, których zupełnie się nie spodziewałam :) Piękne, nieprawdaż?

Miałyście do czynienia z tym szamponem? Koniecznie dajcie znać :)

piątek, 21 listopada 2014

Urodzinowo czyli 21 faktów o mnie :)

Dzisiejszy dzień jest w pewien sposób wyjątkowy dla mnie z racji tego, że obchodzę 21 urodziny. 
21 wybiło, a ja wciąż czuję się szaloną 17- latką :D 
Wy też nie czujecie się na tyle lat ile macie?



W związku z tym dniem, przygotowałam dla Was 21 faktów o mojej osobie. Lubię czytać takie posty u innych, jest to świetny sposób, aby dowiedzieć się czegoś więcej o osobie prowadzącej bloga. Zatem dziś uchylę rąbek tajemnicy mojego 21- letniego życia... :)

1. Urodziłam się 21.11.1993r.o godzinie 21.00 i liczba 21 jest moją szczęśliwą liczbą- zawsze skreślałam ją w totolotku, był to mój numerek w dzienniku przed wszystkie etapy mojej edukacji.

2. Studiuję pedagogikę opiekuńczo- resocjalizacyjną.

3. W przyszłości chciałabym pracować jako wychowawca w zakładzie karnym lub poprawczym dla mężczyzn.


4. Palę papierosy od 5 lat i moja mama do tej pory o tym nie wie... :D Choć palę, bardzo rzadko spożywam alkohol, mogę nazwać siebie prawie całkowitym abstynentem.

5. Moim ulubionym filmem jest Milczenie Owiec i ten film oglądam średnio raz na dwa tygodnie- to chyba nie jest normalne. Uwielbiam Anthony`ego Hopkinsa w roli Dr Lectera.


6. Włosomaniaczką jestem od początku 2014r. i przez ten czas kondycja moich włosów ogromnie się poprawiła.

7. Stres, jaki przeżywałam podczas egzaminów na prawo jazdy był największym stresem, jakiego doznałam. A przeżywałam go aż trzy razy. Matura przy tym to był pikuś.

8. Nie mam Facebooka. Nie jest mi on do niczego potrzebny i nie planuję założyć konta.


9. Kocham dzieci, choć nie chciałabym z nimi pracować.

10. Lubię oglądać filmy i seriale, które już kiedyś oglądałam. Prison Break oraz Kryminalnych obejrzałam niedawno po raz trzeci. Dextera oglądałam dwa razy. Lubię też powtórki seriali, szczególnie stare odcinki.


11. Mam obsesję na punkcie kryminalistyki, morderców i innych okropieństw ludzkości. Wciąż zgłębiam te tematy i wiecznie mi mało. Książki, seriale, filmy- tylko o takiej tematyce.

12. Od 4 lat i dwóch miesięcy jestem w szczęśliwym związku, a od dwóch lat- narzeczoną.



13. Jestem osobą, która sceptycznie podchodzi do tego, co zachwyca większość. Do tej pory nie czytałam ani nie oglądałam Harrego Pottera czy 50 Twarzy Greya

14. Przez większość swojego życia obgryzałam paznokcie, dopiero po maturze doszłam do wniosku, że pora z tym skończyć i tego się trzymam.

15. Nie czuję się patriotką zarówno w aspekcie regionalnym jak i krajowym. Mogłabym nawet jutro wyjechać za granicę (rzecz jasna- z Jakubem) i nie wracać do Polski.

16. Wyglądam na osobę starszą niż jestem w rzeczywistości- o dowód zapytano mnie może 3 razy w życiu. To nic fajnego...

17. Moim ideałem mężczyzny jest Jason Statham. Dobrze, że Jakub tego nie przeczyta :D


18. Uwielbiam jeździć na rowerze. W wakacje średnio co trzy dni robiłam ok. 30 km, raz udało się zrobić 60 km, z czego byłam ogromnie dumna.


19. Jestem uzależniona od telefonu. Mam go ze sobą dosłownie w każdej sytuacji. Strasznie irytuje mnie, gdy ktoś nagminnie nie odbiera telefonu lub nie odpisuje. Po co mu komórka? Niech wróci do stacjonarnego.


20. Za Grycany o smaku białej czekolady i Milkę Oreo dam się pokroić.

21. Kiedyś byłam bardzo uczuciową i słabą osobą, dziś ciężko mnie złamać, uodporniłam się i mam nadzieję, że okaże się to pomocne w przyszłej pracy marzeń.


Zaskoczyłam Was czymś? 
Macie podobnie w niektórych sprawach? 
Koniecznie dajcie znać :)

środa, 19 listopada 2014

Rossmannowe zdobycze

Rozsławiona promocja w Rossmannie 1+1 dzisiaj zostaje zakończona. Choć nie cieszyła się aż taką popularnością jak - 40% czy -49%, pewnie wiele z Was udało się na uzupełnianie kolorówkowych zapasów. Byłam ogromnie zaskoczona brakiem tłumów przy szafach kolorówki oraz pobojowiska, jakie niejedna z Was widziała. Nie zauważyłam również większej niż zwykle ilości obmacanych kosmetyków.
Uważam, że najlepsza promocja, jaką Rossmann obdarował klientki to -49% z podziałem na tygodnie. Wiedziałam co kupić, nie wydałam wiele. Przy -40% na wszystko nie miałam pojęcia co kupić, skoro promocja była na WSZYSTKO... Przy 1+1 miałam nic nie kupować, ale ostatecznie skusiłam się na kilka drobiazgów.



Wreszcie zdecydowałam się na zakup słynnych lakierów Rimmel by Rita Ora- Breakfast in bed, Pillow talk oraz Lose your Lingerie. Mam nadzieję, że nie będą nadto problematyczne w aplikacji, choć jestem przygotowana na najgorsze- szczególnie ze strony różowego lakieru. 



Do koszyka wrzuciłam również miętę od Eveline Color Edition o numerze 915, który pokochałam od pierwszego nałożenia. Kupiłam również trzecią buteleczkę odżywki Miss Sporty 5 w 1 oraz czwartą Turbo Dry Top Coat. Z obu jestem jednakowo zadowolona i będę jeszcze długo do nich wracać.


Kończył mi się tusz więc i w tym względzie uzupełniłam zapasy- zdecydowałam się na maskarę Eveline Magnetic Look, tusze Eveline bardzo lubię i z każdego jestem zadowolona. Postanowiłam również dać szansę żółtej gwiazdeczce od Lovely- choć pierwszy egzemplarz szybko wysechł i nie zrobił szału na moich rzęsach, może tym razem będzie lepiej. Ostatnią rzeczą jest nowość w mojej kosmetyczce czyli żel stylizujący brwi od Wibo. 


Odwiedziłyście Rossmann podczas promocji? 
Co ciekawego wpadło do Waszych koszyków?
Koniecznie dajcie znać :)

wtorek, 18 listopada 2014

Jelid chusteczki zmywające lakier z paznokci

Cześć :) Dzisiejszy post, tak obiecałam wczoraj, dotyczył będzie chusteczek Jelid, które otrzymałam do testowania dzięki uprzejmości Pani Marty. Przyznam szczerze, że byłam dość sceptycznie nastawiona do testowania- chusteczki zmywające lakier? Takie malutkie? I niby jedna ma zmyć 10 paznokci? Wolny żart. Czy moje obawy okazały się słuszne? Zapraszam do dalszej części postu.


W opakowaniu znajdziemy 50 chusteczek, każda z nich znajduje się w oddzielnym opakowaniu, które z łatwością można otworzyć, nawet bez użycia nożyczek.



Sposób użycia i skład:


Z informacji, jakie znalazłam w sieci, dwie sztuki kosztują 1 zł, co daje 25 zł za całą paczkę.

Byłam niezmiernie ciekawa, czy rzeczywiście jedna chusteczka da radę zmyć wszystkie paznokcie. Jak dotąd zrobiłam dwa podejścia i nie zawiodłam się! Choć chusteczki są naprawdę małe (mogłyby być większe, nie pogniewałabym się), jedna dała radę zmyć jasny lakier ze wszystkich paznokci. Byłam bardzo mile zaskoczona, nie spodziewałam się cudów po takim niepozornym produkcie. Drugie podejście-  bordowy lakier. Podczas, gdy przy tradycyjnym zmywaniu traciłam 4- 5 wacików, chusteczki zużyłam tylko dwie. Kolejny szok. Jakże miły.
Ogromny plus dla producenta za zawartość olejku kokosowego w zmywaczu. Paznokcie i skórki wokół nich nie są wysuszone- wręcz przeciwnie- dostrzegam nawilżenie. Nie podoba mi się w nich jedynie zapach, ale po umyciu rąk ustępuje.
Uważam, że takie chusteczki to świetna opcja na wyjazd- nie zajmują dużo miejsca i nie musimy się martwić o rozlanie się zmywacza. Nie kupiłabym ich ze względu na cenę- 25 zł to jednak spora kwota jak na produkt do zmywania paznokci. Aczkolwiek jakość w tym przypadku jest jak najbardziej adekwatna do ceny.

Fakt, iż otrzymałam produkt w ramach testowania, nie wpłynął w żaden sposób na moją opinię.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Paczuszki, paczuszki...

Cześć :) Jak Wam minął weekend? Wszystko w porządku? 
Wróciłam. Dorwałam aparat (stęskniłam się za nim przeokropnie) i pierwsze co, to piszę dla Was posta.

Będę się chwalić, a co mi szkodzi.
W tym miesiącu poszczęściło mi się konkretnie. Otrzymałam kilka przesyłek, z których jestem bardzo zadowolona.


Udało mi się wygrać u rozdanie u Elpiss , w którym nagrodą były trzy żele Balea- jeden dostała przyjaciółka, więc zostały mi jeszcze dwa. Pachną obłędnie, aktualnie używam wersji białej i coraz bardziej żałuję, że w Polsce nie ma drogerii DM.


Mój blog został wybrany do przetestowania produktów Marion, które otrzymałam dzięki uprzejmości Pani Emilii. Kreda kolorowa raczej mi się nie przyda, podobnie jak i płyn utrwalający- nie stylizuję włosów. Ale opinia na pewno się pojawi, płyn aktualnie używa moja mama. 



Podobnie, jak niektóre z Was, otrzymałam do testów chusteczki zmywające lakier do paznokci firmy Jelid. W następnym poście prawdopodobnie pojawi się ich recenzja więc nie będę jej uprzedzać :)



Jak pisałam Wam niedawno, na portalu Wizaż dostałam się do grona testerek produktów Dove. Testowanie idzie pełną parą, gdy już wyrobię sobie opinię na temat produktów, na pewno pojawi się ona na blogu.


To by było na tyle z moich przesyłkowych nowości. 
Wam też się poszczęściło w tym miesiącu?
Buziaki :*


piątek, 14 listopada 2014

Alterra Granat i Aloes odżywka nawilżająca- czy rzeczywiście działa cuda?

Witajcie Kochane :* Przepraszam Was za dłuższą przerwę, która potrwa prawdopodobnie do wtorku, ponieważ jestem w domu i zapomniałam wziąć ze sobą aparatu. Dzisiejszy post powstaje ze zdjęć, które zrobiłam jakiś czas temu. I wreszcie zmobilizowałam się do napisania recenzji na temat odżywki, która wysławiana jest w blogosferze i nie tylko. Jakie jest moje zdanie na jej temat? Zapraszam do dalszej części moich wypocin.


Skład:


Obietnice producenta:


Moja opinia

Przyznam szczerze, że pierwszy raz piszę recenzję i nie jestem do końca przekonana co do opisywanej odżywki- czy jestem zdecydowanie na tak, a może na nie. Ale od początku... Odżywkę kupiłam w Rossmannie za 5,99 zł  wraz z maską o tej samej cenie, ale oddałam przyjaciółce ze względu na to, że maska po pierwszym użyciu zrobiła mi siano na głowie i nie chciałam mieć z nią więcej do czynienia- na szczęście jej maska odpowiada. Testowałam kiedyś szampon i nie mogę powiedzieć, by zrobił mi krzywdę. Po odżywce spodziewałam się cudów- Wasze opinie na jej temat były naprawdę pochlebne. I patrząc na skład, nie ma się co dziwić. Choć zastanawia mnie co robi w niej alkohol na tak wysokim miejscu, dalej jest świetnie- gliceryna, olej sojowy, olej z pestek granatu, olej rycynowy, ekstrakt z owocu granatu, ekstrakt z aloesu, olej z nasion krokosza, olej z nasion słonecznika. Same dobroci. Zapach również bardzo mi się podoba, długo utrzymuje się na włosach, jest identyczny dla odżywki, szamponu i maski z tej serii. Konsystencja gęsta, barwy białej. 
***
Działanie.... No właśnie. Odżywka za każdym razem działała inaczej na moich włosach. Stosowana solo działała naprawdę różnie- raz włosy były mięciutkie i lekkie, innym razem- oklapnięte
i nieświeże
. Nie mam pojęcia dlaczego tak się działo. Za to za każdym razem miałam ogromny problem z ich rozczesywaniem, mokre- wydawały się niesamowicie szorstkie. Bez zarzutu spisywała się, gdy mieszałam ją z emolientową odżywką/maską. 
Podsumowując, nie kupię jej ponownie. Choć skład ma naprawdę wyśmienity- z wyjątkiem tego alkoholu na drugim miejscu- moje włosy nie polubiły się z nią do końca, nad czym ubolewam :(


Miałyście tą odżywkę? Spisała się na Waszych włosach?
Buziaki :*

poniedziałek, 10 listopada 2014

Golden Rose Color Expert 87

Cześć :) Choć nie lubię poniedziałków- chyba jak każdy- dzisiejszy dzień wyjątkowo mi nie przeszkadza. Zrobiłam nawet coś konstruktywnego, a mianowicie poczyniłam pierwszy praktyczny krok ku rozpoczęciu zmagań z licencjatem- odwiedziłam bibliotekę :D
Ale wracając do rzeczy przyjemniejszych... Dziś mam dla Was swatche i recenzję lakieru, o którym pisałam Wam w poście o nowościach listopada. To mój trzeci lakier z serii Golden Rose Color Expert i na pewno nie ostatni, gdyż zachwyca zarówno kolorem jak i trwałością (na moich pazurkach to nie lada wyzwanie). 



Poszukując jesiennych kolorów, postawiłam na odcień 87- kojarzy mi się ze śliwką. Choć owocu tego nie lubię kolor jak najbardziej przypadł mi do gustu. Dostrzegam w nim same plusy (no może z wyjątkiem jednego minusika, ale jest on malutki) ! Oczywistym jest sam kolor- piękny, mocno napigmentowany. Krycie, jakie widzicie na poniższym zdjęciu zostało osiągnięte jedną warstwą lakieru. Wow. Taka była moja reakcja. Jeden z nielicznych lakierów, któremu wystarczy jedna warstwa. Szeroki pędzelek pozwala na precyzyjną aplikację, bez konieczności poprawek. Cena również jest świetna- zapłaciłam za niego całe równiutkie 5 zł. A teraz największy atut tego lakieru- trwałość. Na mojej kłopotliwej płytce paznokcia utrzymał się 4 dni i przypuszczam, iż utrzymałby się dłużej, ale postanowiłam go zmyć, ot tak dla odżywienia paznokci odżywką. Samo zmywanie przebiegło bez żadnych komplikacji, lakier zmył się bezproblemowo, nie odbarwił płytki. Jeden minusik, o którym wspomniałam to jego dostępność. W większych miastach na pewno można go spotkać w wielu miejscach, ale w mojej mieścinie jest tylko z jednym miejscu, nad czym ubolewam. Ale można sobie jakoś z tym poradzić. Podsumowując, polecam Wam tą serię GR- nie bez kozery średnia ocen na KWC wynosi 4,3. Planuję już zakup kolejnych odcieni.



Macie lakiery z tej serii? Piszcie w komentarzach :*


niedziela, 9 listopada 2014

Dove Advanced Hair Series- zapowiedź testów

Cześć :) Jak Wam mija długi weekend? Zaplanowałyście coś szczególnego? Ja spędzam go z moim K. i oddajemy się błogiemu lenistwu :) W przerwie leniuchowania postanowiłam podzielić się z Wami radosną nowiną, a mianowicie- zostałam wybrana na Wizażu do przetestowania nowej serii kosmetyków: Dove Advanced Hair Series. Z ankiety, jaką wypełniłam, dobrano dla mnie wariant Pure Care Dry Oil, w skład której wchodzi olejek do włosów, szampon oraz odżywka.


Linia oparta jest na zawartości olejków, mam więc nadzieję, że moje włosy będą zadowolone.
Przyznajcie same- opakowania wizualnie prezentują się niesamowicie, warto taki zestaw zafundować komuś na prezent, gdy tylko pojawi się na drogeryjnych półkach :) Na efekcie wizualnym zakończę moje rozważania, gdyż jeszcze nie używałam tego zestawu.

Udało się Wam zakwalifikować do testu?
Miłego odpoczynku, buziaki :*:*

piątek, 7 listopada 2014

Ziaja Liście Manuka Pasta & Krem mikrozłuszczający

Witajcie Kochane w ten jakże pochmurny i przygnębiający dzień. Cały dzień jest ciemno i ponuro, nie chce się wychodzić z łóżka.
W dzisiejszym poście mam dla Was kilka słów o duecie Ziaji, który znają chyba wszyscy. I z mojej analizy Waszych postów wynika, że są to dwa najlepsze i najczęściej kupowane kosmetyki z serii Liście Manuka. Panie w drogeriach również polecają te dwa produkty z całej serii. 

Mowa o paście do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom oraz kremie mikrozłsuzczającym na noc.


Co producent mówi o paście? + Skład




Skład i obietnice producenta dot. kremu.


    


Moja opinia

Gdy tylko usłyszałam o nowej serii Ziaji przeznaczonej do cery tłustej, pojawiła się  na mojej wishliście. Liczyłam na to, że okaże się ona ratunkiem dla skóry, ale nie mogłam zebrać się do zakupu, nie mogłam również zdecydować się na konkretne produkty. W końcu wybór padł na pastę i krem na noc. I nie żałuję! Duet ten spełnił moje wymagania w 100%. Zacznę od opisania pasty.
***
Pasta jest chyba najtańszym kosmetykiem całej serii, kosztuje ok. 7-8 zł. Jest dość wydajna- stosuję ją od ponad miesiąca i mam jeszcze 1/3 opakowania.Po nazwie pasta spodziewałam się naprawdę gęstego produktu, jednak taki nie jest, co nie znaczy, że przeszkadza mi ten fakt.  Pasta- peeling jest barwy białej z zatopionymi w niej zielonymi granulkami. Nie jest to mocny zdzierak, ale nie mogę powiedzieć, że jest słaby. Odpowiada mi taki stopień peelingu, mocniejsze podrażniają moją cerę. Zapach jest świeży, lekko ziołowy. Opakowanie działa bez zarzutu, choć wiem, że niektórym z Was trafiły się felerne egzemplarze. 
Pastę stosuję wieczorem, co drugi dzień, masuję przez kilka chwil twarz, a następnie zostawiam ją na twarzy na parę minut. Po zmyciu pasty twarz jest jedwabiście gładka i na pewno nie podrażniona. Czuję, że jest głęboko oczyszczona. Niedoskonałości nie pojawiają się na skórze, ale nie mam z nimi problemu ostatnimi czasy. Zauważyłam też rozjaśnienie skóry oraz zmniejszenie się ilości zaskórników zamkniętych, których miałam mnóstwo- szczególnie w strefie T. Nie wiem jak radzi sobie ze zmywaniem makijażu, ale produkt ten nie jest do tego przeznaczony.
***
Krem mikrozłuszczający na noc jest moim pierwszym kremem z zawartością kwasu (w tym wypadku- migdałowego). Wyobrażałam sobie scenariusze, że skóra będzie się okropnie złuszczać itd, ale gdy wczytałam się głębiej we właściwości tego typu kremów, moje obawy zniknęły. Krem ma identyczny zapach jak pasta. Konsystencja jest półtransparentna. Opakowanie działa bez zarzutu, choć nie ukrywam, iż cieszyłabym się z opakowania z pompką. Krem bardzo ładnie się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy. Jeśli chodzi o złuszczanie, jest widoczne w minimalnym stopniu, ale pasta radzi sobie genialnie ze złuszczeniem suchych skórek. Lecz nie mogę powiedzieć, że skóra jest sucha, co to to nie. Nawilżenie jest optymalne. Producent zaleca stosowanie w ciągu dnia kremu z filtrem- ja obecnie wykańczam Ziaję 25+ z SPF 6. 

Podsumowując- oba kosmetyki tworzą duet idealny dla mojej cery. Dzięki nim, zauważyłam ograniczenie świecenia się cery, zmniejszoną ilość zaskórników oraz rozjaśnienie skóry. Usłyszałam nawet ostatnio od koleżanki z grupy, że moja cera jest w o wiele lepszym stanie. Co uważam za rzetelną opinię, gdyż ja widzę siebie na co dzień i nie dostrzegam niektórych zmian. Planuję zostać przy tym duecie na stałe. 

Miałyście kosmetyki z tej serii?
Jak spisały się u Was?